NIC NA JUTRO

14:15 imaginaryhope 19 Comments


Ciągle na coś czekamy.
I ciągle coś przekładamy, obiecując sobie, że "zacznę od jutra". 
Tylko, że nadchodzi ten następny dzień i wcale nic się nie dzieje.

Doskonale wiem, że nic nie jest idealne. I choćbyś próbował na siłę dotrzeć do takiego momentu, w którym osiągniesz perfekcyjny stan to zawsze po drodze trafisz na przeszkody, z którymi będziesz musiał się zmierzyć.

Żyję tym co jest teraz, teraźniejszością. Według mnie nie ma sensu rozpatrywać się nad wspomnieniami, zwłaszcza tymi negatywnymi. Jakieś wydarzenie było i już więcej nie powróci, więc skupiam na tym, co posiadam aktualnie. To, co daje mi największe szczęście. Więc kiedy słyszę hasło " zrób to teraz" to robię to właśnie w tej chwili. Od razu. Nie czekam na nic ani nie odkładam tego na drugi dzień. Może nie potrafię wszystko zrobić zupełnie idealnie, mimo to staram się dopiąć wszystko na ostatni guzik. Tak, żeby wyglądało to w taki sposób, jaki chcę.

Jeszcze nie dawno, kiedy ustalałam sobie jakiś cel do osiągnięcia odpuszczałam już na samym początku albo w trakcie jego realizacji. Ostatnio uległo to zmianie - jeśli nie poddam dnia na coś produktywnego, czuję się po prostu źle. Każde moje postanowienie  i osiągniecie wiąże się z tym, że z każdym dniem staje się coraz lepszym człowiekiem. Jestem bardziej zadowolona z siebie, odkrywam własne możliwości.  Stawiam nowe kierunki, wiem jakimi priorytetami się kieruję. Wśród nich tym najważniejszym jest przede wszystkim moje szczęście.

To, co kiedyś było tylko wyłącznie zdaniem zapisanym w moim pamiętniku "zacznę od jutra" od jakiegoś czasu staje się marzeniem, do którego realizacji dążę. Nie rzucam sobie żadnych wymówek. Nie zakładam od razu, że coś nie jest dla mnie skoro ani razu tego nie doświadczyłam. Czuję, że wszystko jest dla mnie. Bo MOGĘ. POTRAFIĘ. Po prostu. Jeśli coś, co robię daje mi szczęście to nic mi więcej nie potrzeba. Często też podejmuję się wyzwań, mimo że nie mam pojęcia czy dam radę. Tylko, że wtedy już nie ma wyjścia. Muszę dać radę.

Bo wiesz, to jest tak, że im więcej będziesz wymagał od siebie tym na więcej będzie cię stać. Momentami będziesz mieć mieć wątpliwości, ale jest to normalne. Jeśli będziesz sobie powtarzać, że musisz iść do przodu to faktycznie będziesz się starać. Innego wyjścia nie ma. Grunt to dobry plan i wdrążenie nowych, lepszych nawyków do życia, by czerpać z niego radość w stu procentach.

SILNA WOLA

Trenujemy ją przez całe życie. Sami stawiamy sobie wyzwania - kiedy chcemy schudnąć czy rzucić palenie. Gwarantuję, że już pierwszego dnia po postanowieniu będziecie zdani na próbę ulegania pokusom: leżący batonik w sklepie obok kasy czy chwila przerwy na papierosa. Nie oszukujmy się - każdy miał chwile bliskie "złamaniu", bo zastanawiał się nad porzuceniem nowo przyjętych zasad. Będziesz nie raz walczyć ze sobą, budząc się rano i nie mając ochoty pójść na siłownię. Niejednokrotnie będziesz upadać i walić pięścią w ziemię, bo coś ci nie wyszło. Ewentualnie przewinie się taka myśl, że nie dasz rady. Tylko, że to jest tak - każdy jest zdany na wzloty i upadki, ale albo będziesz piąć się dalej w górę, albo będziesz tkwić dalej w tej całej gównianej sytuacji. Wybór należy do ciebie. 

Świat nie jest ani cudowny ani chujowy. On po prostu jest. Są dwa wyjścia: albo zaczniesz coś z nim robić albo dalej będziesz negatywnie go postrzegać i twierdzić, że jest do dupy.

Uczę się na reklamie i dobrze wiem, jak bardzo marketing potrafi zamydlać oczy. Wszystko jest przedstawiane jako cudowne i przyjemnie. Ludziom w ten sposób pierze mózgi. Reklama foliowych torebek na psie gówno (posiadających oczywiście atest Instytutu Matki i Dziecka) - pokazywana jest uśmiechnięta pani, która z wielką przyjemnością sprząta pozostałości po defekacji swojego pieska, zmierzając tanecznym krokiem ku śmietnika. W rzeczywistości to jest tak: pies się zesrał. I tyle. Trzeba posprzątać. Nie ma w tej sytuacji żadnych niesamowitych przeżyć.

Bo są prologi lepszych i gorszych dni. Zajaraj się więc życiem i czerp z niego to co najlepsze. (Brzmi to trochę jak Paulo Coelho, ale mniejsza). Po prostu kolekcjonuj dobre momenty. Warto. Uwierz mi. A wiesz dlaczego? Po to, byś w podeszłym wieku usiadł w bujanym fotelu i patrząc na zachód słońca mógł stwierdzić: "Moje życie było cudowne".

Marzenia spełniają się bardzo szybko. Trzeba im tylko pomóc. 
Tak więc nie wmawiaj sobie, że "zaczniesz od jutra". Wiesz przecież doskonale, że znów odpuścisz.
Nie szukaj też żadnych wymówek.

Postaw konkretny cel i zacznij już dziś.

19 komentarze:

SZCZERZE O MOIM BLOGOWANIU

14:02 imaginaryhope 42 Comments

Zanim założyłam tego bloga, długo jeszcze myślałam nad tym, czy to w ogóle ma sens. Poprzedni, który prowadziłam w 2014 roku, był całkiem chętnie czytany, miał swoje grono odbiorców i w sumie w pewnej mierze gdyby nie oni nie okazałby się jeden z moich artykułów w 34 MAGAZINE. 

Jednak ja czułam jakiś niedosyt. Po prostu tego nie czułam. Moja strona coraz bardziej mnie męczyła, ponieważ nie byłam w pełni zadowolona z tego, co robię. Ciągle mi coś nie pasowało, ilekroć starałam się dopiąć każdy post na ostatni guzik. Mimo wszelkich prób, miałam wciąż wrażenie, że moje pisanie idzie na marne i że tak naprawdę to czy dodam coś nowego czy nie, nie ma najmniejszego znaczenia. Domyślam się, że wy pewnie też nie raz mieliście takie poczucie, czy może nie porzucić tego, do czego tak naprawdę dążycie ot tak w cholerę? Że tak naprawdę ten punkt zaczepienia do niczego i tak nie poprowadzi?

Dwa lata temu obserwowałam działania innych polskich blogerek, które osiągnęły całkiem niezłe sukcesy w blogosferze. Czytałam ich strony, oglądałam wywiady, artykuły na ich temat. I szczerze mówiąc - był nawet taki moment, kiedy zaczęłam się nimi wzorować. Efekt był taki, że to, co pisałam nie wypływało w stu procentach ode mnie, a wszystko, co tworzyłam było pisane na siłę. Powiem wprost - nie miałam pomysłu na siebie. I chcąc dążyć do takiego 'ideału' w blogsferze, którego sama wyimaginowałam zaczęłam kurczowo inspirować się innymi osobami. Dałam się wypalić, bo zaczęłam pisać nie o tym, co mnie interesuje, a o tym, co modne. Zadałam sobie więc pytanie: "czy  w takim razie dalsze prowadzenie bloga ma jakiś sens"? No, i usunęłam bloga.


Prawda była taka, że przecież te sukcesy, które osiągały inne blogerki nie wzięły się ot tak. Wszystko wynikło z kilku lat ciężkiej pracy, wielu rożnych projektów, które zdecydowały się podjąć, a przecież większe współprace wymagają dużej odpowiedzialności. Każdy zaczyna od zera, a ja dopiero z czasem zrozumiałam, że skoro tak własnie jest, to czemu wciąż patrzę na rezultaty innych? Dlaczego nie mogę po prostu skupić się na swoich działaniach i dążeniu do własnych celów? Przestałam porównywać siebie do kogokolwiek, bo dawałam sobie przez to tylko powody do tego, by siebie nie znielubić. Nie jestem jak ktoś inny i nie będę, ponieważ nie jestem niczyją kopią.

Postanowiłam po pół roku znów spróbować, tak też 4 marca 2015 roku powstał ten blog.

Zamiar był taki - zaczęłam dzielić się tutaj własnymi doświadczeniami, wiedzą, tego, czego się nauczyłam. I jak się okazało - to było strzałem w dziesiątkę. Zaglądam często w moje statystyki na blogerze - duża liczba czytelników z Polski, ale najbardziej satysfakcjonuję mnie to, że równie tyle samo jest ich z Niemiec, Hiszpanii czy USA. Te liczby stale rosną, co znaczy, że trafiam do coraz większej liczby odbiorców. Większość uważa, żeby pisać przede wszystkim dla siebie. Prawda, ale jeśli widzę, że komuś podoba się to, co tworzę daje mi ogromną satysfakcję i motywację do dalszej pracy.

Tylko, że ja tą motywację znów straciłam. I ostatnio znów rozważałam usunięcie bloga.


Jednak tym razem przemyślałam wszystko i zrozumiałam, że na jakichkolwiek sukces trzeba pracować przez dłuższy czas (nawet latami!). Zaraz minie rok od założenia strony, więc niby dlaczego miałabym porzucić to, na co pracowałam przez ten cały czas? Chcę przede wszystkim rozwijać tu samą siebie. Chcę, by blogowanie zmobilizowało mnie do tego, by czerpać jak najwięcej z życia. Często czytam teksty motywacyjne u innych osób i nic tak nie działa na mnie jak właśnie takie posty :)

Myślę, że każdy z was nie raz miał wątpliwości. Na moim przykładzie mogę wam powiedzieć, żeby przede wszystkim:

1) Nie poddawać się po pierwszej porażce czy chociażby lekkim podłamaniu - to jest coś zupełnie naturalnego ;) Wręcz przeciwnie - powinien być motywatorem do pracy nad sobą i nie sprawiać, abyś porzucił nagle to, co chciałbyś osiągnąć. Wiesz, nie trzeba być świetnym, żeby wystartować. Trzeba wystartować, żeby być świetnym. Obojętnie na jakiej drodze jesteś i do czego dążysz - zawsze spotkasz jakieś przeszkody. Sęk tkwi w tym, żeby je pokonać.

2) Nie porównywać się do innych, nawet jeśli widzimy, że w krótszym czasie doszli dalej. Wszystko przychodzi z czasem, więc trzeba uzbroić się w cierpliwość. Sukces nie jest czymś na zawołanie - pierwsze co musisz zrobić to przezwyciężyć tego ludzika w twojej głowie, który twierdzi, że nie dasz rady.


3) Pisać, pisać i jeszcze raz pisać. Im więcej piszesz, tym lepiej Ci to wychodzi. Nie chodzi o to, by pisać codziennie, a przynajmniej regularnie. Mogę pokazać na swój przykładzie - gdy zaczynałam na tym blogu wpisy były krótkie, niedopracowane... Patrzę na te sprzed kilku miesięcy i porównuję z dzisiejszymi - różnica jest ogromna :)

4) Większość sądzi, że w dobie dzisiejszego internetu, gdzie przebitka blogów jest ogromna, nie ma możliwości na stworzenie własnego 'internetowego kącika', do którego odbiorcy będą chętnie wracać. Nie prawda. Jeżeli wszyscy robią w kółko to samo, nie znaczy, że i ty nie możesz tego spróbować. Pójdź w przeciwna stronę. Nie przebijesz kopii, która już istnieje, chyba, że zrobisz to inaczej, lepiej, na swój własny sposób. Rozumiesz?

A więc... Też mieliście takie chwile wahania, w których zastanawialiście się, czy jest sens dalej prowadzić bloga? Dlaczego zdecydowaliście się go założyć? :) Możecie opisać coś więcej od siebie - dyskusja mile widziana :) I na marginesie - tekst jest dość długi, więc mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam :) 

42 komentarze: