5 LAT PROWADZENIA STRONY! CZYLI CO DAJE MI BLOGOWANIE

14:17 imaginaryhope 5 Comments


Za kilka miesięcy minie 5 lat odkąd prowadzę tego bloga. Nie wiem jak według innych, ale dla mnie to dość sporo, zważając, że moje pierwsze blogi nie utrzymywały się dłużej niż miesiąc. O powodach dlaczego, możecie przeczytać w moim starym wpisie (KLIKNIJ TU). Na szczęście era zakładania i usuwania w szybkim czasie własnej strony już dawno minęła. ;)

Prowadzenie bloga to chyba najbardziej kreatywna rzecz, jaką mogłam sobie wymarzyć. Dzięki niemu mam motywację, by ciągle uczyć się czegoś nowego. Przez ten cały czas wiele osiągnęłam, prowadzenie własnej strony otworzyło mnie na wiele możliwości. Udało mi się nawiązać współprace z wieloma firmami, ukończyć kursy czy też pisać teksty na zlecenie. Jeden z nich ukazał się w katalogu wnętrzarskim, co mnie bardzo cieszy! To bardzo miłe, że ktoś docenia moją pracę. ;) 

A więc, co daje mi blogowanie? Przez te kilka lat prowadzenia strony...

Przede wszystkim, rozwijam się! 

Miałam okazję w ostatnim czasie uczestniczyć ponownie w kursie, tym razem dotyczył Organizacji i zarządzania salonem kosmetycznym. To była dla mnie zupełna nowość, wcześniejsze kursy Visual merchandising - kreowanie przestrzeni handlowej i Specjalista ds. marketingu, które zrealizowałam dzięki Centrum Rozwoju Personalnego to było nic przy obecnym, bo już wcześniej miałam styczność z zagadnieniami, które się tam pojawiły. Chciałam spróbować swoje możliwości również w kosmetyce. Kurs to idealne rozwiązanie, które wprowadziło mnie w świat beauty. Składał się on z pięciu modułów, a każdy z nich zawierał kilka pytań. Do każdego etapu jest dołączony plik, w którym znalazłam wszystkie zagadnienia potrzebne do zrealizowania szkolenia. Zdobyłam wiedzę z zakresu podstaw kosmetyki, które każdy zarządzający salonem powinien znać, aspektów prawnych związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej, wymogów sanitarnych w prowadzeniu działalności kosmetologicznej, charakterystyki zadań i kwalifikacji personelu salonu kosmetycznego, organizacji czasu pracy salonu oraz podstaw marketingu usług kosmetycznych. Co więcej - w każdym momencie mogę się zalogować i wrócić do treści. Koszt kursu to 210 zł, jednak obecnie trwa promocja - 129 zł. :)

Jeśli chodzi o rozwijanie się - wcześniej też nigdy nie miałam pojęcia o tworzeniu strony od podstawy. Szablon, co prawda, mam pobrany z internetu, ale tylko sam 'szkielet', że tak powiem. Większość rzeczy w wyglądzie strony musiałam sama zmienić, a to nauczyło mnie dużo cierpliwości, bo nie zawsze wychodziło po mojej myśli. Pamiętam, jak próbowałam zmienić kilka szczegółów... w rezultacie niestety pół strony 'posypało się', bo namieszałam w kodach html. A kopii  nie miałam. I musiałam znowu projektować od nowa... :) 

Od tej technicznej strony też dochodzi przecież pisanie. To sztuka, której uczę się i szlifuję cały czas. Do tego dochodzi promocja własnej strony. Nie myślcie, że w miesiąc zgromadzicie milion czytelników, bo to nierealne. Blogowanie częściej przypomina po prostu zwykłe pisanie, więc po prostu trzeba robić swoje i robić swoje. I jeszcze raz robić swoje. A wszystko przyjdzie z czasem. ;) Generalnie regularność robi tutaj dużą robotę (tak, wiem, u mnie z nią bywa rożnie). ;)


Wycena swojej pracy
Pisząc teksty na zlecenie udało mi się trochę zarobić. Na początku ciężko było mi ocenić, ile tak naprawdę wziąć za stworzenie tekstu. Niektórzy blogerzy specjalnie zaniżają swoje stawki, bo boją się, że dana akcja im przepadnie. Ja na wiadomość, że 'cena jest stanowczo za wysoka' zawsze staram się negocjować. Mówię, co mogę zrobić, a czego nie. Nie chodzi tylko o czas, jaki muszę poświęcić. Niestety w Polsce większość osób pomija temat pieniędzy, bo po prostu nie umie o nich rozmawiać. Istnieje przekonanie, że nie wypada głośno o tej kwestii mówić. Ale nie oszukujmy się, w biznesie to jest nieuniknione, bo przecież trzeba się jakoś dogadać. Mam rację? ;)

Wyznaczanie priorytetów
Zdarzyło mi się czasem, że w jednym czasie zebrało mi się kilka projektów. Zazwyczaj próbuję wykonać je jak najszybciej, nie zapominając oczywiście o dopracowaniu w każdym szczególe. ;) Niestety doba ma tylko 24 godziny, a sztuka określenia rzeczy ważnych i ważniejszych wbrew pozorom, nie należy do najłatwiejszych. Niekiedy łapię się sama na tym, że próbuję zrobić kilka rzeczy na raz... a w efekcie nie robię żadnej z nich. Na koniec dnia dopada mnie stres, bo przecież obowiązków coraz więcej, a ja dalej nie zrobiłam tego, co zaplanowałam. Wszystko wynika z tego, że nie wyznaczyłam sobie odpowiedniej kolejności pracy. Dlatego sztuką planowania zajęłam się na poważnie. I z wyznaczaniem priorytetów jest u mnie coraz lepiej.

Brak strachu przed krytyką, wyrażanie własnej opinii i nie porównywanie się do innych
Moje pierwsze wpisy? Trochę takie nijakie, poparte wiedzą z książek albo pisane pod publikę. Bałam się mieć własne zdanie, z obawą o to, co ludzie powiedzą. W międzyczasie zaczęło się to zmieniać. Ile ludzi, tyle opinii. Miałam też skłonność do porównywania się do innych blogerów. To był błąd, bo blogosfera jest naprawdę obszerna, a liczba świetnych blogów ogromna. Chcąc się porównywać, można by oszaleć i popaść w kompleksy. Zamiast tego lepiej nauczyć się czerpać inspiracje.

A co Wam daje blogowanie?

https://www.crp.wroclaw.pl/

Wpis powstał przy współpracy z CRP Wrocław

5 komentarze:

PODRÓŻOWANIE NA WŁASNĄ RĘKĘ - ZALETY WYJAZDÓW SAMOCHODEM

13:27 imaginaryhope 2 Comments


Powiem szczerze, że trochę dziwnie mi tworzyć wpis o podróżowaniu samochodem, bo odkąd mam blankiet przejechałam mniej kilometrów, niż ktokolwiek na wstecznym. I zawsze, gdziekolwiek bym się nie wybierała, zwykle zajmowałam miejsce pasażera. Tak właśnie z prawa jazdy korzystam. 

Mimo wszystko kocham podróżować, o czym wspominałam już we wcześniejszym wpisie. Podróżowanie to niesamowity rozwój dla człowieka. Jestem przekonana, że jest to świetny sposób na spojrzenie na świat z innej perspektywy. Wzbogaca mnie jako kulturoznawcę, odkrywam dotąd nieznane mi miejsca, doświadczam tyle rzeczy, które na długo zostają w mojej głowie jako wspomnienia. Nieważne jak duże są te podróże: czy wybieram się gdzieś dalej, czy nawet jeśli jest to miejsce w okolicy, każda podróż czegoś mnie uczy. Nie muszę chyba też zaznaczać, że wspólne wyjazdy są o wiele lepsze, niż te samemu. Możliwość podzielenia się wyjątkowymi chwilami, to chyba jedna z zalet, jeśli chodzi o podróżowanie w parze lub w grupie. Masz do kogo się odezwać, podzielić się tym, co piękne, ale i zwątpieniami w gorszych momentach.

Podróżowanie samochodem? Kiedyś zakup samochodu graniczył z cudem. Niby był dostępny w sprzedaży, ale jego cena przekraczała finansowe możliwości przeciętnego Kowalskiego. Dzisiaj (prawie) wszyscy możemy go mieć na wyciągnięcie ręki i to nie za jakieś wybitnie duże pieniądze. I jest chyba najwygodniejszym środkiem transportu. Oferuje nam to, czego inne metody zaoferować nie mogą, a jeśli nawet są tak samo wygodne jak podróż samochodem - to są o wiele droższe.


Podróżowanie samochodem
Na początek oczywiście plan podróży. Środek transportu wiadomy, także czas na wybranie miejsc docelowych i stworzenie szczegółowego planu na wyjazd. Planuję każdy dzień - co będę zwiedzać, szacuje mniej więcej ile zajmie mi czasu dotarcie z punktu A do punktu B. Podróżując samochodem, mam całkowitą swobodę, bo nie muszę dostosowywać się do programu wycieczki. Wyjeżdżam o której i gdzie chcę. Nie ma pośpiechu, nie muszę dostosowywać się do rozkładów jazdy, nie ma też mowy o kupnie biletów. Nie jestem uzależniona od lotnisk ani dworców (choć akurat podróży samolotem chciałabym doświadczyć). Sama wybieram trasę i miejsce postoju. Jeśli mnie po drodze coś zaciekawi, to bez dodatkowej straty czasu mam możliwość tam zajechać.

Nocleg
Zależy mi na klimatycznym miejscu, położonym w spokojnej okolicy - cenię sobie ciszę. Nie chodzi mi o luksusy, ale wygodne łóżko, ciepła woda czy indywidualna łazienka są priorytetami, jeśli chodzi o wybór. Jednakże wiem, że większość osób korzysta z danego dnia aż do samego końca, łapiąc noclegi na trasie, bez ich wcześniejszej rezerwacji. Dlatego samochód daje tą możliwość, że w razie 'w' można w nim przenocować.

Lista rzeczy, które zabieram, a bagaż
Podczas podróżowania na własną rękę z plecakiem, gdzie bardzo dużo się przemieszczam, ograniczam rzeczy do minimum. Ale podróżując samochodem mogę spakować tak naprawdę tyle, ile chcę. Nawet największy plecak podróżniczy nie zmieści tyle, co bagażnik samochodu. Nie muszę martwić się o ograniczenia, jak w przypadku lotu samolotem czy podróży pociągiem. Do auta mogę zapakować o wiele więcej rzeczy, co poprawia komfort podróżowania i przede wszystkim ogranicza koszty podróży. Mam tu na myśli to, że nie mam potrzeby kupowania często droższych produktów na miejscu, poza tym mogę wziąć między innymi lodówkę turystyczną, czy kuchenkę gazową.


Koszty podróży
Każda podróż jest inna pod względem finansowym. Wiele osób uważa, że to właśnie wyjazdy samochodem są najdroższe. Jednak jeśli rozłożymy koszty (paliwo + opłaty drogowe) na kilka osób, podróż samochodem (dealer Honda) często wychodzi taniej niż np. samolotem. Poza tym, można te koszty jeszcze obniżyć, jeśli zamiast stołowania się na mieście, zabierzemy ze sobą sprzęt do gotowania, o czym już wspominałam wyżej (kuchenka gazowa turystyczna).

Możliwość podróżowania na własną rękę to niesamowita przygoda, która daje ogrom satysfakcji i przynosi mnóstwo świetnych wspomnień. Ta radość towarzyszy już od samego początku, gdy przygotowujemy plan podróży, a pakowanie się na dzień przed wyjazdem to już chyba największy szczyt adrenaliny - przychodzi mnóstwo myśli o tym, jaka będzie podróż, co w międzyczasie nas zaskoczy (oczywiście pozytywnie), czy kogoś poznamy itp.

Lubicie podróże na własną rękę? 


Wpis powstał przy współpracy z Autowitolin

2 komentarze:

A TOBIE Z CZYM KOJARZY SIĘ DZIECIŃSTWO? :)

15:35 imaginaryhope 1 Comments


Powiem Wam szczerze, że czasem chętnie cofnęłabym się do czasów dzieciństwa... Choć wydaje się, że to było jeszcze niedawno, to jednak minęło już trochę czasu. ;) Wakacje, które trwały w nieskończoność, zabawy na podwórku w chowanego lub berka, w piaskownicy albo malowanie kredą. Ta cała dziecięca kreatywność, która nie wymagała żadnych zabawek, a mimo to, czas spędzało się bardzo fajnie.

Pamiętam też budowanie baz. Wybierałam jakiś kąt na podwórku, zazwyczaj był to skrawek ziemi pod wielkim drzewem. Znosiłam do tego mojego 'domku' rożne stare graty: nieużywane już, pordzewiałe i poobijane garnki, patelnie, noże, widelce, wyszczerbione szklanki i inne przedmioty codziennego użytku. Chodziłam po podwórku, zbierałam różne chwasty, wkładałam je do tych naczyń, dolewałam wodę i mieszając wszystko patykiem udawałam, że gotuję. Za przyprawy służyła ziemia albo piasek. Do tego kotlety mielone z błota oczywiście. ;)


Nie pamiętam, abym któregokolwiek dnia się nudziła. Zawsze z grupką przyjaciół z mojego osiedla mieliśmy różne, szalone pomysły. Niekoniecznie zawsze bezpieczne, bo nie raz zdarzyło mi się wrócić z krwawiącą raną na kolanie, którą trzeba było polać dużą ilością wody utlenionej, ale mimo wszystko były to naprawdę cudowne przeżycia, które do tej pory pamiętam.

Kiedy wracam wspomnieniami do tamtych czasów myślę, jak bardzo beztroski i cudowny był to czas. Taki, który już więcej się nie powtórzy. Z wielką chęcią cofnęłabym się do tego okresu w moim życiu. Znów poczuć wolność i znów wpadać w apogeum nudy na szalone pomysły. Uważam, że obecne dzieciaki nie doświadczą tego samego, co my. Zabawy do późnego wieczoru na dworze, obecnie zamieniły się w przesiadywanie przed komputerem czy telefonem. Nie mówię, że wszystkie tak robią, ale zdecydowana większość. Trochę szkoda; starsze roczniki sami przyznajcie, że kiedyś bez tych wszystkich urządzeń żyło się z jednej strony lepiej? ;)


Dzieciństwo to jednocześnie powrót do czasu, kiedy jadło się syf, a nie przejmowało się kaloriami. Tym, ile można przytyć. Nikogo nie interesowało też, czy w danym produkcie jest gluten czy jeszcze inna rzecz. Pamiętam, jak stało się niekiedy całą przerwę w kolejce do sklepiku szkolnego. Asortyment, w którym można było spotkać gumy kulki lub gumy turbo, które po pięciu przeżuciach traciły smak i twardniały, a mimo to każdy je kupował. Wszelkie oranżady w proszku, soczki w kartoniku z dołączoną słomką, czeko tubki, które były największym hitem młodzieńczych lat. Albo chrupki kukurydziane. Kto pamięta Flipsy? ;)

Z dzieciństwem kojarzą mi się również te wszystkie osiedlowe sklepiki, w których kupowało się cukierki na wagę. Kukułki, miętówki, a w szczególności krówki! Krówki ciągutki. Wykonywane z prawdziwego mleka, dzięki czemu były idealnie kruche, a w smaku bajeczne! Wykonywane z manufakturach, według własnej receptury. Pachnące mlekiem i karmelem. :) Dokładnie takie same w swojej ofercie ma Sklepzkrówkami. Oprócz tego jest możliwość personalizacji, tak jak ja to zrobiłam. Wybrałam napis oraz zdjęcie, jakie miało się pojawić na papierku.



A jakie są Wasze wspomnienia z dzieciństwa? 

Wpis powstał przy współpracy z Sklep z krówkami

1 komentarze: