DEFINICJĄ SUKCESU NIE JEST BOGACTWO ANI SŁAWA...
Czym jest sukces? W poradnikach wszelkiej maści spotyka się różne jego opisy. Każdy jednak obejmuje małe, często przez nas niedoceniane, a może i nawet niezauważalne osiągnięcia. Po co patrzeć na siebie w kategoriach kobiety sukcesu, skoro nie śpi się na pieniądzach i nie pokazują nas na pierwszych stronach wszystkich gazet? W masowym odbiorze mylimy sukces z bogactwem i sławą. Osoby przegrywające nierówną walkę z rzeczywistością mają przypadłość wierzyć, że tylko w blasku świateł jupiterów pieniądze zleciałyby się jak ćmy. A zaraz za nimi szczęście.
Dla mnie na sukces składa się ze wszystkich osiągnięć, nawet tych najmniejszych. Dokonuje ich każdego dnia, bo robię rzeczy, które mnie interesują. Jestem szczęśliwa, kocham to, co robię. I doszło do mnie, że największym problemem każdego z nas jest strach. Tak, wiem, Ameryki nie odkryłam. Mogę szczerze przyznać, że jakoś nie widziało mi się zakładać bloga. Z każdym projektem nie wiedziałam, czy moje serce to wytrzyma, bo mimo że większej części jeszcze nie zaczęłam, to już się bałam, że NIE DAM RADY. Głupie, prawda?
Chcę powiedzieć, że sukces nie odznacza się zawsze bogactwem i sławą i szczęśliwym życiem. Im więcej zaczyna się dziać wokół Ciebie, tym więcej dzieje się w Tobie. A z tym zaczynają się problemy, wiecznie niepozałatwiane sprawy...
Mówi się, że bycie aktorem to spełnienie marzeń, zwłaszcza jeśli już jako dziesięcioletnie dziecko zgarniasz całkiem niezłe siano. To znaczy, nie Ty, tylko Twoi rodzice, którzy wiązali koniec z końcem utrzymując wielodzietną rodzinę. A skończyło się to walką o pieniądze, a konkretnie o prawo do opieki nad synem. Mówię tu o Macaulayu Culkinie. Na pewno jest wam znany z roli "Kevina samego w domu".
Kurt Cobain nagrał płytę, która była hymnem pokolenia. Wiele tras koncertowych za nim, jego przeboje na samych szczytach playlist. Mało kto wie jednak, że był dzieciakiem z problematycznej rodziny, a wewnętrzne rozdarcie próbował zaszyć heroiną. Kilka razy przedawkował narkotyki, mimo to dopiero strzał w głowę pozwolił mu się uwolnić od kulis sławy i depresji.
A Maryline Monroe? Świat zapamiętał ją jako ikonę popkultury i symbol seksu. Każdy patrzył tylko przez ten pryzmat, przez to co widzą na pierwszym planie. Jednakże pod tym kryło się coś więcej. Sierociniec, szpital psychiatryczny, a na końcu odebranie sobie życia. A po drodze jeszcze kilka innych spraw...
Niektórzy postawią sobie pytanie: ale dlaczego? Wydaje się, że mieli wszystko i nic im nie brakowało. Otóż nie. Bogactwo, pieniądze to nie są najważniejsze aspekty życia, nie zastąpią najważniejszych wartości. A poza tą całą otoczką, którą my widzimy i wydaje nam się idealna, kryje się coś więcej. To ludzie tacy sami jak my, z problemami i różnymi przejściami.
Wow, świetny post. Podałas naprawdę dobre przykłady. Pozdrawiam, poulciak
OdpowiedzUsuńByli też tacy, których właśnie sława zniszczyła, bo nie mieli tak naprawdę mentalności gwiazdy. Gdy tak czytam sobie ich życiorysy, cieszę się, że mi coś takiego nie grozi.
OdpowiedzUsuńDla mnie sukces to robienie w życiu tego, co sprawia nam przyjemność. Nawet jeżeli nie niesie to za sobą wysokiego wynagrodzenia, to sama świadomość tego, że idzie się z przyjemnością do pracy już stawia nas w lepszej sytuacji, niż 70% populacji. Sukces to także związek, założenie rodziny. Dla mnie sukces ma bardzo przyziemny wydzwięk :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Natalią - sukcesem jest robienie tego, co sprawia przyjemność każdego dnia. A oprócz tego moim zdaniem trwały, udany związek, który daje nam szczęście.
OdpowiedzUsuńSukces - robienie w życiu czegoś co się lubi, lecz nie zawsze możemy w życiu wykonywać coś co lubmy a jednak osiągamy w tym sukcesy.
OdpowiedzUsuńSława, popularność i pieniądze - fakt, to szczęścia ne daje
OdpowiedzUsuńBogactwo i sława to tylko urozmaicenie. Osobiście nie dążę do osiągnięcia żadnego z tych progów. Życie na poziomie jest całkowicie wystarczające, nie trzeba się kąpać w złocie :) sukcesem dla mnie jest uczucie satysfakcji, którą daje mi pisanie oraz sprawianie przyjemności bliskim :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to cieszyć się z małych rzeczy - one tworzą nasz sukces :)
OdpowiedzUsuńdla mnie sukcesem byłoby pracować , ale robić to co lubię, a nie z przymusu, bo pieniadze sa potrzebne do zycia.
OdpowiedzUsuńDla mnie sukcesem byłoby móc pracować jak każdy... niestety nie mogę. Każdy ma swoją definicję sukcesu. Czasem mam wrażenie, że jestem inna, bo mnie cieszą własnie te małe rzeczy...
OdpowiedzUsuńBardzo życiowo napisany post :) Ja się cieszę z każdego nawet najmniejszego sukcesu.
OdpowiedzUsuńKiudlis.blogspot.com