A TOBIE Z CZYM KOJARZY SIĘ DZIECIŃSTWO? :)
Powiem Wam szczerze, że czasem chętnie cofnęłabym się do czasów dzieciństwa... Choć wydaje się, że to było jeszcze niedawno, to jednak minęło już trochę czasu. ;) Wakacje, które trwały w nieskończoność, zabawy na podwórku w chowanego lub berka, w piaskownicy albo malowanie kredą. Ta cała dziecięca kreatywność, która nie wymagała żadnych zabawek, a mimo to, czas spędzało się bardzo fajnie.
Pamiętam też budowanie baz. Wybierałam jakiś kąt na podwórku, zazwyczaj był to skrawek ziemi pod wielkim drzewem. Znosiłam do tego mojego 'domku' rożne stare graty: nieużywane już, pordzewiałe i poobijane garnki, patelnie, noże, widelce, wyszczerbione szklanki i inne przedmioty codziennego użytku. Chodziłam po podwórku, zbierałam różne chwasty, wkładałam je do tych naczyń, dolewałam wodę i mieszając wszystko patykiem udawałam, że gotuję. Za przyprawy służyła ziemia albo piasek. Do tego kotlety mielone z błota oczywiście. ;)
Nie pamiętam, abym któregokolwiek dnia się nudziła. Zawsze z grupką przyjaciół z mojego osiedla mieliśmy różne, szalone pomysły. Niekoniecznie zawsze bezpieczne, bo nie raz zdarzyło mi się wrócić z krwawiącą raną na kolanie, którą trzeba było polać dużą ilością wody utlenionej, ale mimo wszystko były to naprawdę cudowne przeżycia, które do tej pory pamiętam.
Kiedy wracam wspomnieniami do tamtych czasów myślę, jak bardzo beztroski i cudowny był to czas. Taki, który już więcej się nie powtórzy. Z wielką chęcią cofnęłabym się do tego okresu w moim życiu. Znów poczuć wolność i znów wpadać w apogeum nudy na szalone pomysły. Uważam, że obecne dzieciaki nie doświadczą tego samego, co my. Zabawy do późnego wieczoru na dworze, obecnie zamieniły się w przesiadywanie przed komputerem czy telefonem. Nie mówię, że wszystkie tak robią, ale zdecydowana większość. Trochę szkoda; starsze roczniki sami przyznajcie, że kiedyś bez tych wszystkich urządzeń żyło się z jednej strony lepiej? ;)
Dzieciństwo to jednocześnie powrót do czasu, kiedy jadło się syf, a nie przejmowało się kaloriami. Tym, ile można przytyć. Nikogo nie interesowało też, czy w danym produkcie jest gluten czy jeszcze inna rzecz. Pamiętam, jak stało się niekiedy całą przerwę w kolejce do sklepiku szkolnego. Asortyment, w którym można było spotkać gumy kulki lub gumy turbo, które po pięciu przeżuciach traciły smak i twardniały, a mimo to każdy je kupował. Wszelkie oranżady w proszku, soczki w kartoniku z dołączoną słomką, czeko tubki, które były największym hitem młodzieńczych lat. Albo chrupki kukurydziane. Kto pamięta Flipsy? ;)
Z dzieciństwem kojarzą mi się również te wszystkie osiedlowe sklepiki, w których kupowało się cukierki na wagę. Kukułki, miętówki, a w szczególności krówki! Krówki ciągutki. Wykonywane z prawdziwego mleka, dzięki czemu były idealnie kruche, a w smaku bajeczne! Wykonywane z manufakturach, według własnej receptury. Pachnące mlekiem i karmelem. :) Dokładnie takie same w swojej ofercie ma Sklepzkrówkami. Oprócz tego jest możliwość personalizacji, tak jak ja to zrobiłam. Wybrałam napis oraz zdjęcie, jakie miało się pojawić na papierku.
Wpis powstał przy współpracy z Sklep z krówkami
A jakie są Wasze wspomnienia z dzieciństwa?
Wpis powstał przy współpracy z Sklep z krówkami
Mnie dzieciństwo kojarzy się z zabawą w dom i oranżadą w słomkach. :)
OdpowiedzUsuńBuziaki
http://ysiakova.blogspot.com/